Tabletki na sen mogą szkodzić
Wiem, że to żadne odkrywcze stwierdzenie. Ale wiem też, że bezsenność nie należy do dolegliwości przyjemnych, a w obecnych czasach staje się przypadłością coraz większej liczby osób. Żyjemy w stresującym, szybko poruszającym się do przodu świecie, wśród ciągłej gonitwy z czasem, która przyprawia nas o problemy z układem nerwowym. Ja mam to już za sobą.
Ale wciąż jeszcze pamiętam wstawanie o 5.00 rano, żeby zdążyć naszykować śniadanie, a potem do przedszkola, do pracy i znów biegiem po dziecko. Maluchy zwykle są uparte i mają zachcianki, więc były spacery, zakupy, popołudniowe domowe obowiązki. Kiedy kładłam się spać zmęczenie dawało się porządnie we znaki, nogi drętwiały ze zmęczenia, a głowa bolała. Nieraz miałam ochotę sięgnąć po tabletkę, odpłynąć w objęcia Morfeusza i wreszcie wypocząć. Na szczęście rozsądek zwykle brał górę nad odruchem.
Sprawdż również – najlepsze tabletki na sen bez recepty
Na temat leków nasennych czytałam sporo i opinie lekarzy zawsze były takie same. Preparaty farmakologiczne uzależniają. Wystarczyło przeczytać na opakowaniu, że tabletka działa 8 godzin. Kiedy wyobrażam sobie zażycie takiego leku o 24.00, kiedy już mogę położyć się do łóżka, a potem konieczność porannego wstawania po 5-6 godzinach…. Cóż wystarczy pomyśleć, aby przewidzieć samopoczucie, jakie mnie wówczas czeka. Dziś mam już nieco starsze dzieci, niedawno stuknęła mi “trzydziestka piątka”, a problemy z zasypianiem zaczynają przyjmować nieco inną naturę. Coraz starszy organizm nie funkcjonuje już tak jak dawniej produkując mniej melatoniny odpowiedzialnej za sen. Co mam w tej sytuacji do wyboru?
Uwaga na silne barbiturany
Na pierwszym miejscu są silne barbiturany. Już same nazwy chemiczne leków nasennych – paraldehyd czy wodzian chloralu budzą moje wątpliwości. Ten pierwszy powstaje w wyniku procesu chemicznego nazywanego polimeryzacją aldehydu octowego. Kojarzy mi się z piciem octu i tworzywem sztucznym, a to już z pewnością nie skłania do zażywania. Kiedy dowiaduję się jeszcze, że takie preparaty oraz wspomniane barbiturany uzależniają, staje przede mną wizja narkotykowego nałogu i konieczności połykania tabletek do końca swoich dni. Wątroba z pewnością się zbuntuje, podobnie jak już nadwyrężony zębem czasu żołądek. Ponadto lista niepożądanych objawów po odstawieniu jest tak długa, że może budzić zastanowienie, czy to faktycznie leki czy też trucizna. Do popularniejszych zalicza się napady drgawek, lęki, omamy, objawy bólowe i neurologiczne. Barbiturany działają także podobnie do rtęci, gromadząc się w organizmie w coraz większych dawkach i zatruwając go. Na szczęście są one już trudno osiągalne, a lekarza nie poproszę o receptę, więc takie uzależnienie mi nie grozi.
Pochodne benzodiazepin lepiej omijać
Nieco mniej groźne mogą być pochodne benzodiazepin. Ich zaletą jest szybkie i krótkie działanie, więc mogłabym się zastanawiać czy nie skorzystać z takiej tabletki i wstać rano bez problemów z gotowością do pracy przez cały dzień, jednak jakich by nie miały zalet benzodiazepiny, czy inne leki z grupy dioksopiperydyn, to także środki chemiczne nie bez szkody dla ustroju. Ja swój organizm szanuję, bo jeszcze wiele lat musi mi służyć, a już teraz po różnych przejściach i objadaniu się chipsami w młodości ponosi tego konsekwencje. Każda tabletka ma skutki uboczne, chociażby działając na błonę śluzową żołądka, prowadząc do wrzodów i innych poważnych schorzeń gastrycznych. Każda też, jako środek chemiczny ingeruje w funkcjonowanie mojego organizmu, wpływając na produkcję hormonów czy prace układów. Niekiedy są to zmiany trudne do odwrócenia, jak przyjmowanie przez młode dziewczyny środków hormonalnych regulujących miesiączkę, które owocuje bezpłodnością, owłosieniem i zmianami fizjologicznymi.
Więc może melatonina?
Gdybym miała sięgnąć po lek nasenny zapewne skłoniłabym się ku melatoninie. Jest naturalna i produkuje ją mój organizm, więc dostarczanie dodatkowej dawki nie wpływa na jego fizjologię. Uważana jest też za bezpieczną i możliwą do stosowania w każdym wieku.
I wreszcie …. domowe sposoby
Zanim jednak zdecyduję się sięgnąć po ten środek wypróbowuję stare sprawdzone metody mojej babci. Dziś medycyna też czerpie z nich inspirację, co świadczy o ich wartości. Mam świadomość, że osoby mające stale problemy z zasypianiem zaprotestują przeciwko szklance ciepłego mleka przed snem. Każdy organizm jest inny i potrzebuje innej inspiracji, bodźca, który go skłoni do prawidłowej pracy.
Babcinych sposobów jest wiele: począwszy od mleka, jabłka czy herbaty ziołowej, po kompresy na nogi, masaże czy wieczorne spacery. Warto pamiętać, że często bardzo wiele zależy od naszej psychiki i jeśli mamy takie problemy, mogą one wynikać z nastawienia, intensywnego myślenia, zmagania się z problemami, albo po prostu niewietrzonego, zbyt ciepłego pokoju.
A jeśli już nic nie zdaje egzaminu, zanim sięgniemy po barbiturany lepiej zacząć od ziołowych tabletek bez recepty – na bazie chmielu, głogu, dziurawca, melisy czy kozłka.
@Mocna z Natury – oczywiście, że ziołowe metody walki z bezsennością są świetnie. Sama jeszcze z nich korzystam, jak tylko pojawiają się jakieś kłopoty. A winko waniliowe brzmi… apetycznie 🙂
Też nie polecam silnych środków nasennych. Jestem zwolenniczką naturalnych rozwiązań. Ewentualnie tabletek ziołowych, które nie uzależniają i nie oddziałują szkodliwie na organizm. Mam znajomą, która z powodu bezsenności zrujnowała sobie zdrowie takimi silnymi środkami.
Domowe sposoby najlepsze! polecam waniliowe winko, przepis na moim fanpage’u 😉 pozdrawiam i zapraszam do siebie po inspiracje ziołowe na sen!