„Nie śpię, bo się boję, że nie zasnę”
Mechanizm błędnego kola lub też samosprawdzającej się przepowiedni jest dobrze znany psychologom. Nasz układ nerwowy potrafi się zapętlić w spirali lęku do tego stopnia, że staje się to chorobą. Najczęściej chodzi o nerwice, ale działanie tego mechanizmu nie pozostaje bez znaczenia w odniesieniu do bezsenności.
Wbrew pozorom i powszechnemu mniemaniu droga do nerwicy jest bardzo krótka. Niemal każda sytuacja lub czynność może w pewnych okolicznościach zacząć wzbudzać w nas reakcje lękowe. Mimo całych tomów bardzo skompilowanych wywodów psychologicznych, mechanizm ten nie został wystarczająco dobrze wyjaśniony. Coś co dla innych jest normalną czynnością życiową, a nawet było takie dla danej osoby, nagle z jakiegoś powodu, na przykład na skutek urazu albo jakiegoś skojarzenia, staje się niewyobrażalnie przerażające.
Przykład reakcji lękowej
Wyobraźmy sobie taki lęk związany z podróżą tramwajem. Przykład dobry jak każdy inny, bowiem tu naprawdę może chodzić o wszystko. Oto normalny zdrowy człowiek mając wsiąść do tramwaju zaczyna czuć się bardzo źle. Robi mu się słabo i łydki strasznie się trzęsą. Nie potrafi unieść nogi, by wejść do pojazdu. Odczuwa też palpitacje serca.
Tak to się zaczyna…
No dobrze, powróćmy do bezsenności. Okres chwilowej niezdolności do normalnego zasypiania wieczorem przytrafia się niemal każdemu od czasu do czasu. To jeszcze nie świadczy o niczym złym. Przyczyną może być chwilowe podenerwowanie, albo jakieś leki. Czasem trudno jednoznacznie określić tę przyczynę. Jednak większość po nieprzespaniu jednej lub dwu nocy wraca do normalnego rytmu. Niektórzy walczą z bezsennością dłużej. Zwykle także mamy wtedy do czynienia z przedłużającą się sytuacją stresową lub chodzi o przyczyny typowo fizyczne. Jednak pewien procent ludzi popada we wspomniane zamknięte koło, które jest przedmiotem niniejszych rozważań.
Tacy ludzie z obiektywnego punktu widzenia nie powinni mieć najmniejszych problemów z zasypianiem. Jednak ciągle spać nie mogą. Kilka nieprzespanych nocy powoduje reakcję lekową. Boją się, że znowu nie będą mogli spać i paradoksalnie ten lęk uniemożliwia im zaśnięcie. Sprawa tylko pozornie wydaje się błaha.
Zazwyczaj w czasie dnia takie osoby coraz częściej wpadają w złość i przejawiają większą niż zwykle agresję w odniesieniu do otoczenia. Najmniejsze niepowodzenie wyprowadza je z równowagi. Wydaje im się, że wszystko sprzysięgło się przeciw nim. Nawet przedmioty martwe. Agresja narasta, a jeszcze bardziej narasta lęk. Rozpędzona została lawina, którą niezwykle trudno zatrzymać.
Pomiędzy rozumem a emocjami
Zapewne wiele czytających te słowa osób będzie przekonana, że ich to zupełnie nie dotyczy. Tymczasem każdy z nas jest w jakimś stopniu podatny na takie nerwice i fobie. Nie potrzeba wcale tak dużo i niekoniecznie u ich podłoża muszą leżeć jakieś bardzo traumatyczne przeżycia. Najgorsze zaś jest to, że nie pomaga wówczas zwykła racjonalizacja. Osoba podlegająca takim lękom wie dobrze, że z racjonalnego punktu widzenia nie mają one sensu. W omawianym przypadku bezsenności, człowiek zdaje sobie doskonale sprawę, że to właśnie strach przed niemożnością zaśnięcia, nie pozwala mu spać. Zazwyczaj rozdźwięk pomiędzy sferą intelektualną, a emocjonalną jest bardzo duży.
Istnieje w filozofii, religii, a wreszcie w psychologii, pewien ideał człowieka będącego w stanie równowagi. Poszczególne systemy od wieków usiłują podporządkować rozumowi sferę emocjonalną i fizyczną. Nierzadko temu celowi miały służyć posty i inne przeróżne praktyki ascetyczne. Co ciekawe pewnej grupie ludzi udawało się osiągać dzięki temu większą równowagę. Zwykle jednak ich psychika była wystawiona na bardzo ciężkie próby. W tym zakresie odsyłam co bardziej dociekliwych do dzieł mistyków. Jednak dla większość asceza okazywała się jedynie narzędziem wytłumienia sfery emocji i nawarstwienia reakcji lękowych. Wykazała to jednak dopiero współczesna psychologia, a i tak ciągle trwają spory na temat wzajemnego wpływu procesów myślowych i emocjonalnych.
Co robić?
Wszystko to jest bardzo ciekawe i mogłoby posłużyć za przedmiot długoletnich studiów, jednak wcale nie przybliża nas do rozwiązania problemu bezsenności. Już kilku osobom próbowałem wykazać bezpodstawność takich lęków i wiem, że w praktyce niewiele to daje. Cóż robić? Do pewnego stopnia jesteśmy bezradni. Czasami łatwiej usunąć przyczynę fizyczną choroby niż obciążenie psychiczne. Na pewno przyda się w tym wypadku rozmowa z psychologiem. Jednak w naszym kraju korzystanie z usług tego typu specjalistów budzi poważny sprzeciw. Boimy się takiej pomocy. Wciąż pokutuje przeświadczenie, że wizyta u psychologa jest przyznaniem się do „bycia wariatem”.
Na pewno też trzeba nastawić się na poważą pracę nad sobą. To też nie jest zbyt popularne. Dojrzałość osobowa kojarzy nam się tylko i wyłącznie z dojrzałością fizyczną. Skutek jest taki, że sporo osób psychicznie i intelektualnie zatrzymało się na poziomie nastolatków. Oczywiście nie chcę tu sugerować, że doświadczanie takich lęków zawsze jest związane z psychiczną niedojrzałością. To byłoby zbytnim uproszczeniem.
W praktyce praca nad sobą musi wiązać się z docieraniem do korzeni swoich emocji i uświadamianiu własnych swoich reakcji. Jest to zadanie na długie lata, a nieraz i na całe życie. Bezsenność nie może trwać tak długo. Jednak być może szybko uda się ją zwalczyć dzięki pogłębionej pracy na sobą. Dobrym dodatkiem może też być prosta medytacja przed snem. Możemy wyobrazić sobie leżący za oknem kamień i starać się słuchać jak rośnie. Radzę na ten czas zawiesić swój rozsądek, skoro i tak nie pomaga nam on zwalczyć lęków i bezsenności. Zapomnijmy o wszystkim i słuchajmy kamienia, być może po pewnym czasie uda nam się zasnąć. Cała sztuka polega na tym, by nie starać się o to usilnie.
Czy to pomoże? Nie wiem. Większości cierpiących na bezsenność może pomóc. Musimy przecież próbować…