Nierozwiązany problem – permanentny generator stresu
Permanentny stres to temat, który ciągle powraca lub właściwie dla ścisłości należałoby powiedzieć, że nigdy nie odchodzi. Nie ma nic gorszego jak problemy nierozwiązane, które wiszą nad nami i niejako przypominają nam o naszej egzystencjalnej kruchości i zależnościach.
Gdy coś stanowi nieustanne obciążenie psychiczne, czy nawet jest postrzegane jako zagrożenie, czujemy się bezradni. Zaś ta bezradność napędza tym bardziej stan permanentnego stresu i nierzadko odbija się na naszej przemianie materii czy też powoduje bezsenność. Już niemal od dwudziestu lat niektórzy naukowcy zwracają uwagę, na całą masę występujących chorób psychosomatycznych, których nie udaje się wyleczyć żadną metodą dopóki nie ustąpi pierwotna przyczyna w sferze psychicznej.
Jak nieraz zwracałem uwagę, na temat stresu wypisuje się mnóstwo ładnie brzmiących tekstów, głównie o relaksie i wypoczynku. Sam też podkreślałem i podkreślam nieadekwatność takich rozwiązań i to, że w rzeczywistości potrzebna jest praca nad sobą, by uporać się z problemami.
Problemy przepracowane i trwające nadal
Jednak stres, o którym piszę dzisiaj wymyka się do pewnego stopnia nawet regularnej pracy nad sobą. Być może praca ta – w zasadzie nie być może, a na pewno – uodparnia nas i pozwala łatwiej radzić sobie i z tym, ale gdy przychodzi czy też trwa, wytrąca nam broń z ręki.
Są to wszystkie sytuacje chroniczne. Takie, w których problem nie należy do przeszłości lecz nadal występuje. Zwykle jest związany z sytuacją rodzinną, zawodową, a czasem z poważną chorobą. Ciągłe konflikty w rodzinie, w miejscu pracy, czy nie dająca się wyleczyć choroba, to problem stale obecny, a więc stale generujący napięcie. Z czymś co miało miejsce kilka lat temu możemy sobie poradzić poprzez opisywane tu wcześniej techniki pracy nad sobą. Niekiedy pomocna może okazać się terapia pod okiem specjalisty. Cóż jednak zrobić, gdy problem trwa?
Zawodowy generator stresu
Weźmy sobie jako przykład sytuację w pracy. To zapewne ten czynnik, który wielu z nas wymieniłoby, jako podstawowy generator stresu. Przyznam, że często męczą mnie pewne mądrości wygłaszane na ten temat. Powiedzmy, że mamy problem z szefem. Ciągle się czepia i niejako uprzykrza życie swoim pracownikom. Łatwo komuś w takiej sytuacji doradzić, by zmienił pracę. Tymczasem sytuacja jest taka, że dość często trudno o inną pracę i to daje asumpt przełożonym do nieliczenia się z uczuciami podwładnych i nadużywania swojego stanowiska.
Niekiedy nawet osoba będąca do pewnego stopnia specjalistą w swoim zawodzie musi się liczyć z konsekwencjami dania oporu tego typu przełożonemu. Nie każdy może założyć swoją firmę. Nie tylko ze względów finansowych. Po prostu nie każdy się do tego nadaje. To i tak stwarza nowe napięcia psychiczne. Stykają się z wieloma ludźmi, np. klientami co jakiś czas będziemy natrafiać na kogoś wyjątkowo trudnego czy wręcz złośliwego. To można napisać o każdej pracy. Co by się nie robiło, prędzej czy później dochodzi do napięć. Dobrze jeśli są one jedynie sporadyczne…
Wracając do owych wygłaszanych mądrości. Są tacy, którzy doradzają, by zrezygnować z tzw. wyścigu szczurów. Zarabiać mniej, ale za to mieć spokój. Jest to całkowicie fikcyjna idea. Nie chodzi o to, bym popierał wyścig szczurów i postawę karierowiczostwa i robienia pieniędzy za wszelką cenę. Tylko, czy myślicie, że pani pracująca w jakieś popularnej sieci dyskontów będzie miała życie mniej stresujące? Pytanie brzmi, czy warto podlegać tak samo silnej presji psychicznej za najniższą krajową, czy lepiej za dużo większą pensję? Nieraz też ta praca za najniższą krajową bywa o wiele bardziej męcząca niż inne.
Więc musimy przyjąć, że nie ma reguł i każda praca ostatecznie może stać się źródłem takiego chronicznego stresu. Oczywiście istnieją zawody wyjątkowo stresujące i wymagające szczególnej odporności psychicznej, ale też są one zwykle dużo lepiej opłacane, a wykonujące je osoby charakteryzują się wspominaną odpornością.
Nie wolno tylko ulegać iluzji, że można sobie znaleźć taką pracę, która nie będzie związana ze stresem. Dobrze jest szukać zajęcia dającego nie tylko dochód, ale i satysfakcję, jednak nikt nie może ręczyć, że będzie ono wolne od napięć.
Sytuacje rodzinne i zdrowotne
Podobnie sprawa wygląda z rodziną, czy z chorobą. Nie muszę chyba wdawać się w szczegółowe analizy. Przy czym nie musi chodzić o to, że ktoś w rodzinie jest osobą szczególnie konfliktową. Po prostu napięć nie da się całkowicie uniknąć, a każdy członek rodziny może się uwikłać w sytuacje, które będą generowały stres u wszystkich jego najbliższych.
Zaś, gdy chodzi o chorobę nie musi to być od razu jakaś ciężka śmiertelna choroba. Obecnie większość psychologów zgadza się z tezą, że długotrwałe nawet dość lekkie schorzenie może znacznie psuć nam nastrój i być przyczyną różnych powikłań. Słowo stres jest więc dość pojemne, a z drugiej strony w zasadzie bardzo proste.
Oczekiwana puenta, czyli przepis na chroniczny stres
Zapewne Czytelnicy dając mi pewien kredyt zaufania w postaci poświęcone czasu na lekturę tego tekstu oczekują na końcu jakiegoś dobrego przepisu na to, jak radzić sobie z takimi sytuacjami. Przyznaję, że nie ma tu złotego środka. Zawsze byłem zwolennikiem pracy nad sobą przedkładanej nad wszelkimi tabletkami. Jednak gdy problem trwa, a my jesteśmy bezradni, to niejako instynktownie szukamy czegoś, co pozwoli nam się uspokoić, a może i przespać dobrze kolejną noc. Praca nad sobą jest konieczna, jednak jaki jest sens roztrząsania sprawy, z którą i tak musimy zmierzyć się następnego dnia i jeszcze następnego…
W podobnych sytuacjach rodzą się uzależnienia od alkoholu lub środków uspokajających. Niektórzy wtedy zaczynają palić lub coraz częściej sięgać po papierosy. Jest to więc moment dość niebezpieczny. Warto pamiętać, że jeśli decydujemy się na tabletki, to należy wybrać takie, które nie uzależniają. Podobnie z alkoholem. Od czasu do czasu może przynieść ulgę. Gdy zaczniemy w nim pokładać wszystkie nadzieje i szukać nieustannie chwili zapomnienia, stanie się kolejnym problemem. Zwykle nawet poważniejszym od tego, od którego próbowaliśmy uciec.
Będę szczery. Nie ma jednoznacznej dobrej odpowiedzi na pytanie jak sobie z tym radzić. Dużo zależy od naszego temperamentu i psychicznej odporności. Warto również doceniać chwile w życiu, gdy mamy przysłowiowy święty spokój i możemy się nim cieszyć. I jeszcze jedno. Nie dajmy się zaszczuć osobnikom, którzy żyją tylko po to, by innym żyło się gorzej. Z przykrością muszę stwierdzić, że tacy istnieją. Jedni są po prostu głupi, a inni złośliwi. Każdy z nich ma swoje problemy i historię życia.
W sumie powinniśmy starać się ich zrozumieć, ale po wielu latach życia przyznaję szczerze – nie chce mi się. Nie chce mi się rozumieć każdego złośliwca i każdego kogo bawi niszczenie życia innym. To jest jego odpowiedzialność i to on powinien podjąć wysiłek pracy nad sobą. Jeśli tego nie robi tłumacząc się „trudnym dziecięctwem” to ja nie muszę czuć się zobowiązany, by go rozumieć. Z tą aspołeczną tezą do przemyślenia na razie Was zostawiam…